Lekkoatleci rozpoczęli intensywne przygotowania do halowego sezonu. Najważniejszą imprezą w 2019 roku będą mistrzostwa świata w Dosze, ale termin 28 września – 6 października nadal wzbudza kontrowersje. – To kłopot. Ostatni sezon, w którym MŚ były rozegrane tak późno miał miejsce osiemnaście lat temu... – stwierdził Tomasz Majewski, wiceprezes PZLA, w rozmowie ze SPORT.TVP.PL.
Medaliści największych lekkoatletycznych imprez rozpoczęli przygotowania do kolejnego sezonu. Cześć Polaków przebywa w słonecznym RPA. Z drobnymi kłopotami do Kenii dotarli również Marcin Lewandowski i powracająca po kontuzji Angelika Cichocka. Niektórzy początek roku postanowili spędzić w ośrodku w Spale.
– Im bliżej lutego tym więcej będzie się działo. Zawodnicy są już na zgrupowaniach zagranicznych i krajowych. Potem będzie ukoronowanie pracy podczas mityngów w Polsce. Czwartego lutego Orlen Cup w Łodzi dwa dni później Copernicus Cup w Toruniu. To gratka również dla kibiców. Oprócz biało-czerwonych będzie można obejrzeć w akcji zagraniczne gwiazdy. Na koniec halowego sezonu walka o medale w Glasgow – zauważył Majewski.
– Szykuje się mocna ekipa. Większość zawodników deklaruje start. Odpadnie Adam Kszczot, ale już wcześniej informował, że rezygnuje z rywalizacji w hali. Na razie wszystko wygląda dobrze. Nikt nie jest kontuzjowany. Nie mamy dużych oczekiwań, ale chcielibyśmy przywieźć kilka medali. Starty traktujemy jako przygotowania do mistrzostw świata w Dosze – dodał.
Wiara w Karola
W kadrze biało-czerwonych doszło też do kilku powrót. Oprócz wspomnianej Cichockiej do pierwszych intensywnych treningów przystąpiła Joanna Jóźwik. Kilka miesięcy temu podkreślała, że ból towarzyszył jej na każdym kroku. Nie była w stanie kontynuować ćwiczeń. Sytuacja uległa zmianie.
– Początek roku będzie istotny. Aśka nie pojawiała się na bieżni już bardzo długi czas. Na średnich dystansach w ogóle powinno być ciekawie. Czekamy na rozwój sytuacji. W USA biegacze osiągają już bardzo dobre wyniki. Nie zmienia to jednak faktu, że nastawiamy się przede wszystkim na lato – stwierdził.
Nieco gorzej prezentuje się sytuacja u trójskoczka Karola Hoffmanna, który podczas finału ME w Berlinie doznał poważniej kontuzji ścięgna Achillesa. – Próbuje wracać. Biega. Nie ma wobec niego zbyt dużych oczekiwań. Taka kontuzja to bardzo poważna sprawa. Niektórym udało się wrócić do rywalizacji z najlepszymi. Zajmowało to jednak bardzo dużo czasu. Nie jest ciekawie, ale pozostajemy dobrej myśli – poinformował Majewski.
Niewygodny termin
Halowe ME to przedsmak najważniejszej imprezy w 2019 roku. Na przełomie września i października lekkoatleci powalczą o medale MŚ w Dosze. Dla wielu termin jest "niewygodny". Trenerzy musieli zmieniać plany treningowe, a niektórzy zawodnicy nie byli optymistycznie nastawieni do tak późnego terminu.
– To jest kłopot. Ostatni sezon, w którym MŚ były rozegrane tak późno miał miejsce osiemnaście lat temu. W Sydney startowano nieco wcześniej – w połowie września, ale i tak było to wymagające. Kolejny ważny element to pogoda, która na pewno nie będzie rozpieszczać. O tej porze roku panują w Katarze wysokie temperatury. Mniej doświadczeni zawodnicy i trenerzy muszą sobie z tym poradzić. Związek będzie pomagał. Chcemy, by większość Polaków nie startowała w maju i zaczęła ważne występy dopiero w czerwcu w pełnej formie. Maj powinien być jeszcze bardzo mocno przetrenowany – podkreślił.
Ważne wyniki w kwietniu
Z grona biało-czerwonych na taki kalendarz startów nie mogą jednak narzekać Anita Włodarczyk czy Piotr Małachowski. Pierwsza w pełni zregeneruje się po kontuzji więzadła w prawej nodze i zabiegu. Drugi poświęci więcej czasu na przygotowania z nowym trenerem – Gerdem Kanterem.
– Dla Anity to idealne rozwiązanie. Potrzebuje czasu. Teraz go otrzyma. Już wznowiła treningi. To dobry znak. Podobnie zadowalająco wygląda sytuacja u Piotrka. Jest na drugim obozie z nowym trenerem. Ma dużo zapału. Widać zaangażowanie i entuzjazm. To dla niego przejściowy sezon. Mocno zasuwa. Jeszcze przez dwa lata kariery pokaże na co go stać – podsumował.
Na koniec podpytaliśmy wiceprezesa PZLA o jego kandydaturę do rady Europejskiej Federacji Lekkoatletycznej. – Dużego wpływu na końcowe wyniki miał nie będę. Wybierają inni. Pozostaje mi czekać. Wyniki podadzą w kwietniu w Pradze. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Czy zmienię obowiązki, które pełnię teraz Polsce, jeśli się dostanę? Nie sądzę – zakończył.